Recenzja filmu

Hellboy: Złota armia (2008)
Guillermo del Toro
Ron Perlman
Selma Blair

Czerwony jak cegła

Za sprawą hiszpańskiego twórcy bohater z piekła rodem powrócił w iście imponującym stylu: czerwony jak cegła i gorący jak piec.
Przygody diabła z wahnięciami własnej tożsamości to prawdziwie świeży oddech po pompatycznym, epickim i odrobinę nadętym "Mrocznym Rycerzu". Wszystko jest  tu mniejsze i bardziej ludzkie niż w filmie Nolana, choć dylematy przeżywają niekoniecznie przedstawiciele naszego gatunku. Przede wszystkim jednak nowy "Hellboy" to perfekcyjne połączenie komiksu i baśni. Malarskie i niepokojące wizje del Toro ścierają się tu z komiksową werwą. Całość daje rewelacyjny rezultat i niezłego kopa skostniałym od produkcyjniaków i hitów na lato zwojów mózgowych.  Za sprawą hiszpańskiego twórcy bohater z piekła rodem powrócił w iście imponującym stylu: czerwony jak cegła i gorący jak piec. Od ostatniego spotkania nasz nietypowy bohater z jego dziwaczną paczką na usługach rządu USA kryzys tożsamości dopełnił kryzysem związku. Nie jest łatwo po tym, jak się uratuje świat i rozwali kilka dziwadeł, z "maleństwa" wrócić do zmywania naczyń i ścielenia łóżka. Tak już jest skonstruowany ten świat. Kto jednak choć trochę zna Hellboya, dobrze wie, że światów jest wiele, trzeba tylko otworzyć na nie oczy. Zagrożenie przyjdzie ze strony tych, którzy za sprawą naszego gatunku odeszli w zapomnienie i kryją się w mrokach ścieków i brudnych zaułków. Świat elfów i innych dziwadeł pod wodzą księcia Nuady upomni się o swoje prawa.  Kluczowa w szykującej się wojnie okaże się tytułowa złota armia oraz, jak nietrudno się domyślić, nasz czerwonoskóry bohater, który kolejny raz będzie musiał zdecydować, do którego świata przynależy. Guillermo del Toro to jedna z osobistości współczesnego kina. Na tle bardziej i mniej zdolnych rzemieślników ruchomych obrazów wyróżnia go niepowtarzalna wyobraźnia. Czy mamy do czynienia  z wczesnym i niskobudżetowym "Cronosem", ambitnymi produkcjami na pograniczu dramatu i horroru w stylu "Kręgosłupa diabła" i "Labiryntu Fauna", czy też adaptacjami komiksów pokroju "Blade", widać, że facet ma swój niepowtarzalny styl. Wszystkie stworki i labirynty, które wykreował, sprawiły, że zyskał sobie zasłużoną estymę. Umówmy się jednak, że styl stylem, ale twórca "Mutanta" momentami niebezpiecznie ocierał się o manierę. Odejście od dzieci, wojny i duchów na rzecz komiksowych postaci i masowej rozrywki dało nowy pozytywny impuls jego baśniowym światom. W "Złotej armii" można by się oczywiście doszukiwać inspiracji malarstwem Hieronima Boscha i Beksińskiego, ja jednak wolałbym nie popadać w przesadę i nadmierną egzaltację. Wystarczy, że "Hellboy" to kawał naprawdę świetnego kina rozrywkowego, które zgrabnie balansuje między akcentami komediowymi i dramatycznymi. I chociaż do końca nie wiem, czy oglądałem na ekranie komiks czy baśń, oglądałem to z prawdziwą i niekłamaną przyjemnością.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niestety "Hellboy: Złota armia" to film, który nie spełnił moich oczekiwań, a spodziewałam się po nam... czytaj więcej
Szara codzienność? Mozolność życia? Dla Hellboya to kolejny emocjonujący dzień. Czerwony diabeł z... czytaj więcej
No i stało się. Przygody szatańskiego bękarta z kryzysem osobowości właśnie trafiły do kin, tym samym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones