Tegoroczny festiwal w
Cannes to nie tylko walka o Złotą Palmę czy premiera "
Indiany Jonesa i artefaktu przeznaczenia".
Na Lazurowym Wybrzeżu zadebiutuje również nowa wersja niesławnego filmu-skandalu, "Kaliguli". Nad projektem czuwa producent
Thomas Negovan.
Sprawiedliwość dla "Kaliguli"
"Caligula: The Ultimate Cut" to zupełnie nowa wersja montażowa filmu, który miał pierwotnie premierę w 1979 roku. Powstała ona od nowa na podstawie ponad 90 godzin oryginalnych negatywów i zawiera niewidziane dotychczas sceny z udziałem takich aktorów jak
Malcolm McDowell,
Helen Mirren i
Peter O'Toole. Film trwa obecnie 173 minuty i prawdopodobnie bliżej mu do tego, co 40 lat temu myśleli, że tworzą aktorzy.
W momencie premiery "
Kaligula" był najdroższym niezależnym filmem w historii. Kosztował 17,5 miliona dolarów.
Sfinansował go założyciel magazynu Penthouse, Bob Guccione, który zamierzał stworzyć "nowy rodzaj filmu", łącząc sztukę i seks. Guccione przejął kontrolę nad produkcją, ignorując scenariusz i starając się wzbogacić film o niecenzuralne sceny nakręcone już po tym, jak mainstreamowi aktorzy skończyli pracę przy filmie. Reżyser
Tinto Brass i scenarzysta
Gore Vidal pozwali producenta, chcąc wycofać swoje nazwiska z napisów.
Malcolm McDowell przyznał w 2007 roku, że jest dumny ze swojej roli w filmie. Zaznaczył jednak, że
jest tam mnóstwo sprośnych rzeczy, bezczelnych scen porno, które Bob dodał po tym, jak skończyliśmy kręcić. Dla mnie była to skandaliczna zdrada i rzecz bez precedensu. "Kaligula" - wielka "ukryta" rola Malcolma McDowella?
Magazyn Variety nazwał skończoną wersję "moralnym Holocaustem", a krytyk Roger Ebert pisał, że to "odpychający, bezwartościowy śmieć". Film był jednak box-office'owym sukcesem i z czasem narosły wokół niego legendy.
Historie o tym, czym mógł być "Kaligula", są już legendarne w filmowych kręgach, powiedział
Negovan.
W nowej wersji montażowej oddajemy hołd oryginalnemu scenariuszowi. Kaligula Malcolma McDowella zaczyna jako przestraszony młody człowiek, który dochodzi w końcu do władzy i ulega pokusom dewiacji, coraz bardziej odklejając się od rzeczywistości. Ostatecznie godzi się ze sobą w sensie egzystencjalnym. Ten łuk narracyjny jest całkowicie nieobecny w wersji, którą świat zna od dekad. Malcolm McDowell w tym filmie to wielki aktor u szczytu formy. Jestem podekscytowany faktem, że niesamowita rola, jaką zagrał tyle lat temu, przejdzie wreszcie ze sfery mitu prosto na wielki ekran. McDowella mogliśmy oglądać ostatnio m.in. w filmie "
Ojciec Stu". Zobaczcie jego zwiastun: